Trudne emocje i epidemia – rozmowa z psychologiem

Aktualności Odsłon: 1917

 Zdjęcie przedstawia Panią psycholog Irenę Kaczmarczyk

Obecna sytuacja, związana z izolacją społeczną, zwróciła szczególną uwagę na potrzebę dbałości o kondycję psychiczną. Wielu ludzi doświadcza przewlekłego stresu, a w erze COVID-19 nasilił się on jeszcze bardziej. Stwarza to podłoże do pojawienia się problemów psychicznych u do tej pory zdrowych osób i pogłębienia już tych istniejących w przeszłości.Obecna sytuacja, związana z izolacją społeczną, zwróciła szczególną uwagę na potrzebę dbałości o kondycję psychiczną. Wielu ludzi doświadcza przewlekłego stresu, a w erze COVID-19 nasilił się on jeszcze bardziej. Stwarza to podłoże do pojawienia się problemów psychicznych u do tej pory zdrowych osób i pogłębienia już tych istniejących w przeszłości.

O tym, jak rozmawiać z dziećmi i między sobą, na co zwrócić uwagę, jak pomóc sobie i bliskim przetrwać ten trudny czas rozmawiamy z panią Ireną Kaczmarczyk, psychologiem w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Kętach.

Redakcja: Minął rok od dnia, kiedy nagle zamknięto szkoły, niektóre z najmłodszych dzieci tylko przez chwilę mogły uczyć się w szkolnych salach. Co my, jako rodzice, możemy zrobić, by jak najbardziej złagodzić skutki izolacji i jak rozmawiać z dziećmi, które z racji wieku mogą zupełnie nie rozumieć zaistniałej sytuacji?

Irena Kaczmarczyk: W sytuacji niepewności i dużej zmienności społecznej najistotniejsze jest zapewnić dzieciom stałość i regularność. Zadbać o wspólnie spędzany czas, nawet jeśli miałby to być tylko ten czas przy stole, przy posiłku – to jest istotne, żebyśmy my byli dla nich, dla dzieci, stabilni. Stabilni, regularni, przewidywalni. Żeby to, co było domowe kiedyś, było w dalszym ciągu utrzymane na takim samym poziomie. Bo faktycznie sytuacja zmienności szkolnej może im wprowadzać niepokój, niezrozumienie. Jeśli chodzi o rozmowę, rozmawiajmy z nimi na takim poziomie, na jakim są w stanie nas zrozumieć. Ale bardziej chodzi o naszą obecność, uważność, stabilność i regularność. Takie po prostu bycie z dziećmi w tych samych czynnościach, w których dawniej bywaliśmy z nimi.
Czasem odnoszę wrażenie, że większa zmiana zaistniała dla nas, dorosłych. Dzieci szybciej wdrożyły się w tę rzeczywistość, co nie oznacza, że nie może być faktycznie efektów ubocznych spowodowanych brakiem kontaktu społecznego - wycofywanie się, dystansowanie się do społeczeństwa. To, o co powinien zadbać rodzic, to właśnie o możliwość takiego rzeczywistego kontaktu z innymi dzieciakami. Stosując się do zaleceń sanitarnych, stwórzmy naszym pociechom choćby namiastkę tych naturalnych kontaktów z rówieśnikami.

Redakcja: Jeśli chodzi o młodzież, która praktycznie cały czas uczy się w formie zdalnej, można zaobserwować, że wielu z tych młodych ludzi całymi dniami nie wychodzi z łózka – w łóżku śpią, w łóżku się uczą, w łóżku jedzą posiłki i często pozostają w nim nawet w czasie wolnym od zajęć szkolnych. Czy takie zachowanie może już sugerować narastające problemy psychiczne? Na co my, rodzice, powinniśmy zwrócić uwagę, by nie przegapić tego momentu, gdy coś złego z córką czy synem zaczyna się już dziać?

Irena Kaczmarczyk: To jest oczywiście nienaturalne funkcjonowanie dla nastolatków. Spędzanie całego dnia w piżamie stało się już rzeczywiście pewnego rodzaju zwyczajem. Zachęcajmy młodych ludzi do przełamania tego schematu. Żeby wstali rano, umyli się, przebrali przed lekcjami, zjedli śniadanie. Jeśli to możliwe, wskazana jest zmiana pomieszczenia, w którym uczeń zasiądzie do lekcji zdalnych. To podstawowa higiena pracy online - zadbać o rytm dnia tak, jakby chodziło się do szkoły. Ważne też są przerwy, które młody człowiek powinien robić sobie pomiędzy lekcjami. Zwróćmy szczególną uwagę na plan dnia, by był taki, jak wtedy, gdy wychodzili do szkoły. Nawet wskazany jest spacer przed lekcjami. Chodzi o to, żeby nie tylko ich do tego zachęcać, ale pokazać korzyści. Zwróćmy też uwagę na podział dnia na część szkolną (pracy) i część odpoczynku. Żeby tego nie mieszać, żeby zachować te granice. Zachęcajmy do strukturyzowania dnia, żeby odpoczynek nie mieszał się z pracą. I co jest szczególnie ważne, nie obwiniajmy dzieci. Często my, jako rodzice, kłócimy się, obarczamy wzajemnie niepotrzebnie winą. Próbujmy tak nie postępować. Wielu młodych ludzi wycofuje się także z wcześniejszych umiejętności. Wyręczamy je w codziennych czynnościach z powodu obawy o zakażenie. Nie róbmy tego.
To, co powinno nas zaniepokoić, to zaburzenia snu, zaburzenia jedzenia u dzieci, młodzieży, gdy widzimy, że dziecko się zmienia, np. coraz częściej nie wchodzi na lekcje lub przestaje się kontaktować z rówieśnikami poza szkołą nawet online. Może to oznaczać, że może zostało wyizolowane z grupy rówieśniczej, np. z grup internetowych. Mimo wszystko zachęcajmy też do wyjścia z domu na spacer, choćby miały to być wspólne zakupy, w godzinach bardziej bezpiecznych, wieczornych, kiedy nie ma w sklepach wielu ludzi. Zachęcajmy do wyjścia z domu i sprawdzajmy kontakty społeczne – wirtualne, osobiste jakiekolwiek.
Niepokojące są już pogłębiające się stany depresyjne, jak brak starania o poprawę ocen, samopotwierdzanie, że skoro idzie mi źle, to i tak lepiej nie będzie. Potwierdzanie swojego złego funkcjonowania, złych ocen, uwagi od nauczycieli – to wszystko powinno wzmóc naszą czujność. Są to te same symptomy, na jakie zwracaliśmy uwagę w czasie chodzenia naszych dzieci do szkoły. Obecna sytuacja generuje lęk i wyizolowanie społeczne. Stąd stany depresyjne, jak samookaleczania czy zaniedbania higieniczne – takie zachowania mogą świadczyć o obniżeniu się nastroju u dzieci i młodzieży.

Redakcja: Czas nastoletni to bardzo trudny okres w „normalnym” funkcjonowaniu, a teraz ten bunt młodzieńczy może się wręcz nasilać przez sytuację pandemiczną. Młodzież często nie chce słuchać rodziców, ma wielokrotnie inne autorytety. W jaki sposób rozmawiać, żeby nie spowodować zamknięcia się na nas młodego człowieka?

Irena Kaczmarczyk: Okres dorastania to bardzo trudny czas. Do nas, jako rodziców, należy zapewnienie, że jesteśmy dla nich. Że mamy dla nich ten czas i mamy tę przestrzeń na rozmowę. Oni bardzo dużo wiedzą o epidemii, o sytuacji w kraju – my mamy dać im przestrzeń, możliwość wypowiedzenia tego nawet poprzez przyznanie się do swoich złości, lęków, do tego, że my także przeżywamy różne frustracje związane z tą sytuacją. Nie wiemy, kiedy to się skończy, to też generuje lęk i smutek. Powiedzmy: tak, możesz się złościć, mnie też to złości, nie oszukujmy się. Jestem wściekła, że nie mogę wychodzić, że pracuję stale z domu. Pokażmy im, że nam też jest ciężko, bądźmy dla nich, jeśli chcą porozmawiać i pozwólmy im wyrażać swoją złość. Jednocześnie dbajmy o higienę i fizyczną i psychiczną, o to, co było wcześniej w domu - wspólne posiłki, wspólne spotkania jakiekolwiek by one były, o wspólną rozmowę. Żebyśmy tak samo, jak w przypadku młodszych dzieci, zachowali to, co było przed pandemią. Nie wycofujmy się z funkcjonowania rodzinnego, jakie było dawniej.
I nasza czujność odnośnie funkcjonowania szkolnego - czy wchodzą na lekcje, jak dużo jest nieobecności. Dzieci czy młodzież często jest już znużona tą sytuacją, nie chce im się uczestniczyć już w tych lekcjach, wielokrotnie włączają się na początku, a potem wyłączają, to jest dziś na porządku dziennym. Rozmawiajmy, pytajmy, z jakiego powodu się tak dzieje. Ten kontakt online jest dużo trudniejszy, bardziej wyczerpujący umysłowo, często się zdarza, że obraz czy dźwięk nie dochodzi w tym samym czasie, zrywa się połączenie internetowe, co też generuje dodatkowy stres, szczególnie w czasie sprawdzianów. Dlatego dzieci mogą być tym po prostu zmęczone. Może to być jednak też efekt wycofywania się z funkcjonowania społecznego. Rozmawiajmy z naszymi dziećmi. Starajmy się jednak nie używać słów, takich jak „zagrożenie”. Spróbujmy zamienić je na stwierdzenia, że jest to profilaktyka, to wszystko jest dla naszego dobra, dla naszego zdrowia. Zmieńmy język na pozytywny, by nasze słowa nie wzmagały jeszcze bardziej lęku. Powiedzmy: siedzimy w domu, by zachować zdrowie, ponieważ się chronimy.

Redakcja: Jakie symptomy mogą wskazywać, że jest już potrzebna pomoc psychologiczna?

Irena Kaczmarczyk: Każdy rodzic wie, jak mu się dziecko zmienia, rodzic ocenia, kiedy już nawarstwi się kłopotów szkolnych, kiedy dziecko się samookalecza, kiedy nie ma już nawet tych kontaktów społecznych, kiedy nie ma już żadnego innego działania, niż tylko elektroniczne funkcjonowanie, czyli np. z lekcji przed komputerem idzie przed konsolę i gra, kiedy już żyje tylko i wyłącznie w świecie wirtualnym. Kiedy nie je, nie śpi, nie myje się, zamienia mu się dzień z nocą. Każdy rodzic zauważy, jak mocno mu się zmieniło dziecko, jak bardzo poszło w destrukcyjne, niezdrowe zachowania.

Redakcja: A jeśli chodzi o osoby dorosłe, czy pogłębianie się stanów depresyjnych, lękowych jest obecnie bardziej zauważalne?

Irena Kaczmarczyk: Tak, zdecydowanie. Przede wszystkim lęk, który jest w społeczeństwie. Niepewność, niejasność, ciągłe ograniczenia, to jakby wszystko powoduje bardzo często wracanie do traum z przeszłości. Odpamiętywanie czasu wojennego, tyle, że tam było wiadomo, o co chodzi, tam była idea walki. Dzisiaj tę ideę trudno zrozumieć, bo jest nanoskopijna, rozmiar wirusa to ok. 130 nm. Na pewno u osób ze strukturą lękową stany te się wzmagają. Tak samo depresyjne. A depresyjne z powodu właśnie izolacji, z powodu braku kontaktów społecznych, innej jakości tych kontaktów. I lęk innych przed zarażeniem wpływa również na nas. Trudno jest tym osobom funkcjonować, często też z uwagi na traumy z przeszłości, które teraz, w dzisiejszej sytuacji powracają.

Redakcja: Niepewna przyszłość, obawa o utratę pracy lub jej brak, śmierć bliskiej osoby, obawa przed zakażeniem siebie lub innych... Jak możemy sobie sami próbować poradzić z trudnościami? W jaki sposób organizować dzień, by na naszą psychikę wpłynąć pozytywnie?

Irena Kaczmarczyk: Regularność, nie wycofywanie się z aktywności rodzinnych, społecznych. W miarę możliwości zachęcam jednak do kontaktów. Czasem mówię osobom, żeby naprawdę zważyły, czy kontakt z bliską osobą czy znajomą dużo więcej wniesie dobrego, niż brak tego kontaktu. Pomimo obostrzeń, pomimo ryzyka zakażenia, mówię, by każdy to zbadał. Na pewno nie odmawiać sobie spotkań. Są teraz możliwości, można spotkać się internetowo, dwie trzy osoby, to się dzieje. Ważne, żeby cały czas dbać o kontakty społeczne i towarzyskie, o bliskie relacje z innymi. Nie wycofujmy się z tego. Można się dziś spotkać jednocześnie z koleżanką z Gdańska, z Warszawy i z Południa internetowo. Dbajmy o higienę psychiczną poprzez kontaktowanie się z ludźmi, nie zostawajmy samemu. Korzystajmy ze wsparcia bliskich, znajomych. Potrzebujemy tego. Potrzebujemy odgadać się, jak to się określa w terapii, odgadać się z tego lęku, z tej złości, nie powstrzymujmy tego. I nie na zasadzie narzekania, ale odgadania się.
Zwracajmy też uwagę, ile używek stosujemy, ile alkoholu, bo to się bardzo zwiększa w społeczeństwie. Z powodu frustracji, nagromadzonej złości, lęku - łatwo to rozpuścić alkoholem. I jakikolwiek ruch, choćby w domu z youtubem, jakikolwiek sport, jakakolwiek aktywność. Jeżeli faktycznie są już zaburzenia snu, jeżeli pojawiają się dużo większe napady lękowe, skorzystajmy z pomocy farmaceuty lub psychologa. To, co pokazała pandemia – o wiele więcej ludzi korzysta dziś z takiego wsparcia.

Redakcja: Jak małżonkowie, domownicy, którzy niejednokrotnie „skazani” zostali na bycie ze sobą 24 godziny na dobę, mogą pomóc sobie nawzajem? Jak ze sobą wytrzymać, by nie dochodziło do skrajnych sytuacji?

Irena Kaczmarczyk: Przede wszystkim rozmowa, wypowiadanie emocji. Faktem jest, że gdy jesteśmy ze sobą 24 godziny na dobę, mogą wybrzmiewać rodzinne problemy. To, co było spychane przez wiele lat pod dywan wybrzmi, narośnie i nie da się tego pominąć. Często sprawy kiedyś niedopowiedziane, nierozwiązane problemy, to, co było jeszcze do niedawna w zalążku wybrzmiewa w sytuacji pandemicznej. Zachęcam małżeństwa do terapii małżeńskiej, zanim ten poziom nielubienia stanie się ogromny i nie będzie co ratować. Korzystajmy choćby online, z konsultacji psychologicznych czy terapeutycznych. Gdy dochodzi już do sytuacji przemocowych, szukajmy pomocy i wsparcia w instytucjach do tego powołanych (między innymi: Policji, Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Kętach, Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, w placówkach oświatowych itp.- przyp. red.).
W ramach Działu Wspierania Rodziny w GOPS w Kętach wsparcie i pomoc w przypadku występowania przemocy w rodzinie można uzyskać kontaktując się z pracownikami socjalnymi, z psychologiem. W ramach pomocy i wsparcia w poniedziałki i środy specjaliści pracy socjalnej pełnią dyżury w Punkcie Informacji Wsparcia i Pomocy dla Osób Dotkniętych Przemocą w Rodzinie w godzinach od 15:00 – 18:00 (przyp. red.).

Redakcja: Zwróciła Pani uwagę na problem, który nurtuje mnie od samego początku wymuszonej izolacji. Chodzi o przemoc w rodzinie, szczególnie w stosunku do dzieci. Dzieci, które kiedyś mogły "uciec" do szkoły, a teraz zostały "zamknięte" w domach. W domach, w którym tak naprawdę nie wiadomo co się dzieje. Na jakie sygnały my, jako sąsiedzi, znajomi powinniśmy zwrócić uwagę dziś, gdy nie jesteśmy w stanie pójść tam, sprawdzić, odwiedzić tych rodzin? Jak reagować?

Irena Kaczmarczyk: Jeżeli coś nas zaniepokoi, warto choćby zadzwonić do sąsiada, znajomych i zapytać. Mam jednak takie poczucie, że teraz przemoc domowa jest dużo bardziej cicha. Może ona przejawiać się nawet w takich, wydawałoby się niewartych uwagi zachowaniach, jak przeszkadzanie dzieciom w lekcjach: np. mama wchodzi do pokoju dziecka, bo potrzebuje się odreagować i je skontrolować, albo złośliwie krząta się po domu w czasie lekcji dzieci. Warto zachęcać też uczniów, by mówiły nauczycielom, jeśli coś złego dzieje się w domu, albo uprzedzały rodziców, że zgłoszą taki fakt nauczycielowi. Z nauczycielem widzą się codziennie, to też może powstrzymywać rodziców przed takim działaniem.
To nie jest tak, że dzieci są teraz niewidoczne, że nikt się nie dowie, bo dzieci nie wychodzą do szkoły. Ogromna rola w tym jest nauczycieli, by zachęcali dzieci do mówienia. Panuje teraz dużo większa cisza w domach. Jeżeli jednak słyszymy, że dzieje się coś złego, interweniujmy. Warto zapytać, choćby telefonicznie, czy dzieje się coś takiego, że ja mogę ci jakoś pomóc. Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić. Bo słyszę np. krzyki. Nie straszmy policją, ale zaoferujmy swoją pomoc. Brak naszej reakcji jest przyzwoleniem na przemoc.

Redakcja: W jaki sposób możemy uczulić swoje dzieci, by dostrzegały u swoich kolegów, koleżanek takie niepokojące sygnały?

Irena Kaczmarczyk: Wszystko zależy od poziomu empatii dzieci. To, co zauważamy na co dzień, czy kolega, koleżanka się kontaktuje się z naszymi pociechami. Czy są sytuacje, że ktoś jest wyizolowany z grup messengerowych, z portali społecznościowych, że ktoś kogoś z takiej grupy wyrzucił, że używa niecenzuralnych słów, przezywa kogoś. Mówmy dzieciom, że jest to przemoc wirtualna. Pytajmy o najbliższych, przyjaciół naszych dzieci, kiedy się widzieli, kiedy ze sobą rozmawiali. Zwróćmy uwagę na nagłe zerwanie kontaktu z koleżanką, kolegą. Pytajmy, o co chodzi.

Redakcja: W przypadku osób starszych, większość z nich jest w grupie podwyższonego ryzyka. Są także seniorzy, którzy od roku nie wychodzili z domu. Jak ich wspierać, jak podtrzymywać ich na duchu, jeżeli kontakt osobisty jest utrudniony, a często niemożliwy?

Irena Kaczmarczyk: Jak najczęściej dzwonić, utrzymywać kontakt. Próbować sprawdzać, czy nie idzie to w kierunku wyolbrzymionego, paranoicznego lęku. Zainteresować się, czy kontaktują się, choćby telefonicznie, ze znajomymi. Zachęcać, by zważyły, co jest im bardziej potrzebne - jeżeli dalsza izolacja ma doprowadzić do pogłębienia lęku, depresji, to może lepiej spotkać się, oczywiście przy zachowaniu wszystkich obostrzeń sanitarnych, z innymi. Mówi się, że osoby starsze umierają, ponieważ się ich nie dotyka. Aktualna sytuacja niestety jest sprzyjająca.

Redakcja: Są wśród osób starszych i takie, które nie chcą już nawet rozmawiać, całkiem zamknęły się na kontakt z otoczeniem. Jak próbować zachęcić je do kontaktu?

Irena Kaczmarczyk: One też muszą się odgadać z tego, co zobaczyły w telewizji, co usłyszały w radiu. To jest inny poziom rozmów. W każdym wieku odgadujemy się z czego innego. Bądźmy cierpliwi, wyrozumiali, po prosty bądźmy dla nich, w czymkolwiek potrzebują się wygadać. Być dla nich - to jest najważniejsze.

Redakcja: Jak noszenie maseczki wpływa na naszą psychikę?

Irena Kaczmarczyk: Pod wpływem maseczki ludzie się duszą. Mogą też przypominać się trudne przeżycia z przeszłości. Już sam fakt zamknięcia nam ust, anonimowość, poczucie zagrożenia – ja porównuję to czasem do kiboli, którzy zakrywają usta, by nie być rozpoznani, do przestępców, którzy mają złe intencje, włamywaczy. Gdy nie widzę całej twarzy człowieka obok, może to wzmagać mój lęk. Anonimowość innych powoduje jeszcze większą izolację, niepewność, nieufność. Dodatkowo, często mamy problemy z oddychaniem. Wszelkie możliwe zniewolenia od dziecka mogą się wtedy odezwać.
Każdy ma swoje zupełnie indywidualne trudności związane z noszeniem maseczki. Pytajmy, co ci się przypomina? Stan wojenny czy może mecz, na którym kiedyś byłeś? Może jakaś nieprzyjemna zabawa z dzieciństwa z przyduszaniem pod kołdrą? Osoby lękowe zachęcam jednak, by pomimo lęku zakładały maseczkę. Bój się i rób. Odsłoń, kiedy jest to możliwe. Panika i lęk nie zabija. Spróbuj też sobie odpowiedzieć, czego tak naprawdę się boisz. Jeśli nie możesz poradzić sobie sam, idź do terapeuty, skorzystaj z pomocy, żeby zobaczyć, co jest twoją reakcją z dzieciństwa, a co jest z czasów dzisiejszych.
Obecna sytuacja szczególnie zwróciła uwagę na potrzebę dbałości psychicznej. Tym bardziej wybrzmiało, jak jest to istotne. Żebyśmy dbali nie tylko o aktywność fizyczną, ale o swoją kondycję psychiczną. I o kontakty społeczne, nawet online.
Na koniec chciałabym zaapelować, byśmy nie wstydzili się korzystać z pomocy psychologicznej i terapeutycznej, jeśli czujemy, że jest nam to potrzebne. Dbajmy o zdrowie psychiczne i mówmy o tym, co potrzebujemy, żeby się lepiej poczuć psychicznie. Nie dopuśćmy do narośnięcia problemów, z którymi sami nie będziemy w stanie sobie poradzić. Dziś dużo mówi się o narastającej frustracji, niepokoju, lęku i złości. I ludzie faktycznie częściej korzystają z pomocy. Nie bójmy się, nie wstydźmy się, pozwólmy sobie pomóc!

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Kamilla Frysztacka

Osoby potrzebujące pomocy zachęcamy do kontaktuz Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Kętach,tel.: 33/845 28 70, 33/845 25 51.
Zachęcamy również do zapoznania się z ulotką informacyjną Działu Wspierania Rodziny GOPS w Kętach (w załączniku poniżej).

ikona formatu pdf